poniedziałek, 30 czerwca 2014

Skakańce, hulańce


Fajny jest ten okres letni, wakacyjny. Organizuje się wiele imprez, festynów czy jak ja to nazywam spędów. Na każdym jest to samo: jakiś koncert, dmuchane zamki, lody, gofry, balony... nic szczególnego a jednak chodzi się na takie imprezy. W zależności od wieku, każdy chodzi na taki festyn z innych powodów. Młodzi spotykają się ze znajomymi, słuchają muzyki, starsi chodzą napić się piwka, chłopaki chodzą podrywać dziewczyny, dziewczyny chodzą aby być podrywane a matki z dziećmi chodzą dla atrakcji organizowanych właśnie dla najmłodszych.
W ten weekend były organizowane tak zwane dni naszej mieściny, gdzie chyba w każdej mniejszej miejscowości organizowane jest coś podobnego w okresie wakacyjnym. Jak mogło nas tam zabraknąć? Wózek zapakowany w polary, parasolki na wypadek deszczu, dodatkowe jedzenie, picie i portfel w pieniądze rzecz jasna!
Fajne te moje cyganiaste dzieci. Lecą do wszystkiego co jest kolorowe, wydaje odgłosy lub świeci. No, może Olaf trochę mniej ale w sumie to zrozumiałe. Filip to się już nawet za mną nie ogląda. Cieszę się bardzo że są tacy śmiali. Pamiętam, jak ja byłam mała, byłam małym dzikusem, zawsze kurczowo trzymałam się Mamy, między ludzi nie można było ze mną iść. A te moje młokosy!? Czasami aż mi niezręcznie jak na placu zabaw bawią się z innymi rodzicami.
I tym razem było podobnie. W ramach reklamy porozstawiały się różne instytucje, między innymi: biblioteka, przedszkole, gdzie organizowane były zabawy dla dzieci. Dwie godziny tam z nimi siedziałam, bo musieli wszystkiego spróbować. Super się bawili, a ja z nimi. I znowu napiszę że nie trzeba wymyślnych, drogich gier. Wystarczy piłka lub klocki, fajni ludzie i zabawa gwarantowana.
Ehh, fajne te moje chłopaki!







niedziela, 22 czerwca 2014

Stadnina koni w Janowie Podlaskim

Mamy pod nosem atrakcję turystyczną niemal światowego formatu. Na słynną aukcję koni w Janowie Podlaskim zjeżdżają się celebryci z całego świata, a jednak dla tutejszych jest to miejsce bez polotu. Według mnie miejsce ma potencjał, ale niestety jest faktycznie trochę zaniedbane. Jest prosto, swojsko, ale bez szału. Nawet w dzień powszedni nie trudno spotkać tu wycieczki czy obcokrajowców, a nie ma porządnego parkingu, restauracji czy chociaż sklepu. To wszystkie braki rekompensują piękne konie, prawdziwej krwi arabskiej, których w tym miejscu nie brakuje! Ja osobiście nie miałam nigdy zajawki na konie, zwierzę jak każde inne, ale te janowskie są naprawdę piękne.
W niedzielny poranek wybraliśmy się do stadniny na spacer.

Komplet pod Stajnią Zegarową

Moja beksa oczywiście beczy


Koniki robią "iha, ihaaa"

Fifi i Ojaf w portkach od babci
Propozycja dla reklamodawców. Model jak malowany. Oferty pisać na maila.

Pierwsze lody za płoty




piątek, 20 czerwca 2014

Do czego służy Olaf?

Takie to oto właśnie pytanie zadał mi mój starszy syn. Od jakiegoś czasu Filip coraz więcej pyta. Bardzo mnie to cieszy, bo nie mogę się doczekać tego okresu "a dlaczego?", gdy będę mogła jako mądra Matka na wszystko odpowiadać swojemu spragnionemu wiedzy dziecku. A więc zaczęło się od zwykłego "co to?" pokazując na przedmioty, które są mu doskonale znane np. widelec czy lodówka. Od kilku dni Filip zadaje pytanie "cio to siuzi?" (do czego służy), pokazując na wszystko co go otacza. Widziałam kiedyś w jakimś programie telewizyjnym aby odpowiadać na pytania dziecka prosto, adekwatnie do jego wieku. Więc nie zgłebiam się w jakieś filozoficzne wywody (a lubię) tylko odpowiadam najprościej jak potrafię. Zauważyłam że cokolwiek mu odpowiem On zawsze jest usatysfakcjonowany odpowiedzią.
Dzisiaj jednak trochę mnie zatkało jak usłyszałam "cio to siuzi  Ojaf?", "Hmm, Olafek służy do tego aby być Twoim braciszkiem", mam nadzieje że nie uraziłam tym Olafka. No to pytania posypały się dalej:
"cio to siuzi Mama? - Mama służy do tego aby być Twoją Mamą
"cio to siuzi Tato?" - " Tato służy do tego aby być Twoim Tatą"
"cio to siuzi Pejek" - "Kacperek służy do tego aby się z Tobą bawić"
"cio to siuzi Ciocia Ania" - "Ciocia Ania służy do tego aby być Mamą Kacperka"
"cio to siuzi Fiłyp" - "Filipek służy do tego aby być moim kochanym syneczkiem" - " Mamo, Fiłyp kocha Mamę..."



środa, 18 czerwca 2014

Matka biega!

Matka ostatnimi czasy wzięła się trochę za sport. I nie tylko dla zgrabnej figury ale dla dobrej formy i ogólnie dla dobrego samopoczucia. Na marginesie mówiąc to bycie "FIT" stało się ostatnio modne. I ja się tej modzie poddałam. Pisałam już wcześniej że od roku fikam koziołki z Ewą Chodakowską, od roku też trochę biegam. Moje bieganie to czyste amatorstwo. Biegam bo lubię, bo wtedy odpoczywam, bo wtedy wytupię złości całego dnia, bo mam chwilę TYLKO dla siebie i w końcu w spokoju mogę sobie pomyśleć. Słuchawki z dobrą muzyką na uszach, wiatr we włosach, świeże powietrze, przyjemne zmęczenia... Tak! Bardzo lubię biegać. Niestety nie często to robię, ponieważ mam bardzo zapracowanego męża, którego nie ma w domu od rana do nocy, sześć dni w tygodniu i nie mam z kim zostawić dzieci. Udaje mi się biegać średnio raz na tydzień, zimą bywało jeszcze rzadziej.
Ostatnio w naszym mieście zorganizowany został już po raz trzeci Rodzinny Piknik Biegowy. Postanowiłam spróbować wystartować w biegu na 10 kilometrów aby się sprawdzić. Nie przygotowywałam się jakoś specjalnie, ot starałam się biegać trochę częściej. Pech chciał że jakiś czas temu, nie wiem czy od ćwiczeń czy od biegania, nabawiłam się kontuzji kolana. Po każdym joggingu, ból był tak niesamowity że nie mogłam spać, chodzić, funkcjonować jeszcze przez dwa dni. Nie miałam kiedy pójść do lekarza. Mimo to biegałam dalej i wystartowałam.
 

Bieg w maratonie różni się od tego relaksacyjnego joggingu z muzyką na uszach. Od samego początku presja, rywalizacja. Wystartowałam za szybko, zmęczyłam się, musiałam zwolnić. Wyprzedził mnie pierwszy, drugi, piętnasty, pięćdziesiąty, obracałam się tylko aby sprawdzić czy ktoś jeszcze za mną biegnie czy to ja już jestem ostatnia. Na szczęście nie byłam. Niby rodzinne bieganie a było bardzo dużo zawodowców, a takich amatorów jak ja garstka. I tym bardziej satysfakcjonuje mnie mój wynik, bo na ponad 260 osób byłam 155, w tym byłam 18 kobietą na prawie 70. Mój czas przebiegnięcia 10 km to prawie 50 min. Nieskromnie mówiąc, zadowolona jestem z siebie niesamowicie! Oczywiście przez resztę dnia i na następny leżałam z kolanem uciśniętym bandażem.

Tuż przed startem
Mój doping
Daliśmy radę!
Za rok startujemy razem, Filip w biegu dla dzieci a Matka pobije swój rekord
Olo wystartuje za dwa lata, ale medal ma już w tym roku.

czwartek, 12 czerwca 2014

Znajdź róźnice




Przez wielki przypadek udało mi się zrobić łudząco podobne zdjęcia dwóm moim małym potworom. Niemalże w tej samej garderobie, w tym samym wózku. Smoki, czapki i zabawki inne, oraz ich wiek: Filip miał 7 miesięcy a Olaf 14. Który to Olaf a który Filip?

środa, 11 czerwca 2014

To już rok z Nią

Tak, to już okrągły rok i chociaż Ona o tym nie wie, stała się niemal moją przyjaciółką. Bo to z Nią spędzałam większość wieczorów (ku rozpaczy mojego męża) i to dzięki Niej patrzę na pewne rzeczy z innej strony. Nie poddaję się, walczę! To już rok z Ewką!
To był drugi maja, poprzedniego roku. Pamiętam ten dzień doskonale. Michał był  w Warszawie, tego dnia Filip zrobił siusiu do nocnika i na zawsze pożegnał się z pieluchą, a ja zrobiłam swój pierwszy Skalpel.
Chodź o Ewie Chodakowskiej słyszałam już wcześniej, jakoś nie byłam zainteresowana jej propozycjami. I właśnie tego dnia, przez przypadek znalazłam jej program treningowy w internecie. Zaczęłam ćwiczyć o 23.00, kiedy dzieci już spały. Załamałam się swoją kondycją, w sumie nie wiem czy to kondycją można było nazwać. Ale z każdym kolejnym dniem było już tylko lepiej. Kilogramy leciały w dół, a ja nabierałam wiatru w żagle. W trzy pierwsze miesiące schudłam 9 kg, a pół roku 15 kg. Zaczynałam z wagą 76 kg, teraz na wadze mam piątkę z przodu. Ale nie to jest najważniejsze. Nowy, aktywny styl życia, dobre samopoczucie, duma z ciężkiej pracy. I chodź nie należę do "sekty Chodakowskiej" jak zwą to media, ale uważam że zrobiła babka kawał dobrej roboty.
Przez ten rok próbowałam różnych programów treningowych. Dużo ćwiczę z Mel B, również fajne ćwiczenia, lżejsze i krótsze od Ewy, warte polecenia. Ćwiczyłam też z Fitness Blender, Tiffany, zaczęłam robić program P90X i wiele innych dostępnych w internecie ale zawsze wracam do Ewy, szczególnie do Killera i Turbo które znam na pamięć.

Dosłownie "siódme poty"

Nie stosuję żadnej diety. Ja nie potrafię być na diecie. Uwielbiam słodycze, w szczególności czekoladę. Za batonika wyrzeknę się obiadu, jestem czekolado-holikiem i niestety to mnie trochę gubi. Ale zwracam większą uwagę na to co jem. Dużo warzyw i owoców, ciemne pieczywo, ryż i kasze, dużo wody, niby takie proste a jednak. Bardzo motywuje mnie fakt że gotuję również dla dzieci i również dla nich staram się wprowadzać zdrowe nawyki żywieniowe.
Najdłuższą przerwę od treningów podczas tego roku miałam jesienią. Trzy tygodnie. Chłopcy wtedy bardzo chorowali i ja sama miałam zapalenie ucha i ostre przeziębienie. Teraz ćwiczę 2-3 w tygodniu, biegam, aby utrzymać to na co tak przyjemnie chociaż ciężko pracowałam.
Często słyszę od innych Mam, że nie ma czasu, że dzieci, że dom, gotowanie, sprzątanie bla, bla bla. Ja ma dokładnie to samo, dwoje dzieci, dom, i obowiązki, żadnej pomocy, ale daję radę. Ćwiczę przeważnie w nocy, w niedziele, jak Michał jest w domu, udaje mi się zrobić poranny trening. Uwierzcie mi, da się! A to uczucie gdy latem wkładasz szorty o 3 rozmiary mniejsze: BEZCENNE!

piątek, 6 czerwca 2014

Rozumne dziecko

Fajnie jest mieć rozumne dziecko, chociaż jedno. Mam na myśli starszaka, Filipka. Fajnie jest jak coś mówię do niego, upominam czy tłumaczę a on rozumie i spokojnie przyjmuje do wiadomości. Mówi wtedy " tak Mamusiu", lub "nie Mamusiu". O ile łatwiej się żyje. Rozumie jak mówię, że nie pójdziemy na dwór bo pada deszcze, że herbata jest za gorąca i musi poczekać, rozłożymy klocki jak zjemy śniadanie i umyjemy zęby, nie kupimy zabawki bo Mama nie ma pieniędzy itd. Przeszliśmy już z Filipem okres buntu, wymuszania i histerycznego płaczu. Ugodowe jest to moje pierwsze dziecko. Mało tego Filip stara się resocjalizować Olafa. Często powtarza po mnie jak upominam Olafka i nie raz sam stara się mu tłumaczyć "Ojafku nie becz, na balkon później, nie teraz, Ojafku". Olo niestety w takich sytuacjach... beczy. Pociesza mnie myśl, że i Olaf z tego wyrośnie i wtedy w ogóle będzie już tylko LUZ BLUES!


Już byłaby zupełna sielanka gdyby nie to że Filip nie reaguje na prośby odnośnie "miłości braterskiej". To znaczy moje prośby i groźby typu: nie bij Olafa, nie popychaj Olafa, zejść z Olafa, nie duś Olafa, nie przykrywaj go kocem, nie zabieraj mu zabawki... po prostu do Filipka nie trafiają. Ale czy nie oczekuje za dużo?