wtorek, 4 listopada 2014

Przeprowadziliśmy się!

Nadajemy już z nowego domu. Przeprowadziliśmy się już dwa tygodnie temu ale nie było nawet kiedy pomyśleć o napisaniu o tym posta. Zresztą do tej pory mamy niektóre rzeczy w pudłach, rozpakowane są najpotrzebniejsze, bo najzwyczajniej nie mam kiedy tego zrobić albo nie mam cierpliwości robić tego z dziećmi.
Przeprowadzka była szybka i bezbolesna (emocjonalnie jak dla mnie). Jeszcze tydzień musieliśmy przekoczować u babci z powodu schodów, które czekały na kierowanie a Michał się do tego nie kwapił. No ale w końcu wziął się mąż do roboty i mogliśmy się już swobodnie rozgościć w naszym nowym domu! Tak jak już wspomniałam, przewracamy się o pudła, worki i zapakowane jeszcze torby.  Niemalże w każdym koncie poupychane są jeszcze jakieś kleje, farby, wiertarki, wiadra, kable itp. Istny plac budowy.

Mamy tylko jeden działający brodzik (nie mamy zlewu),  ale mamy działającą mikrofalówkę i piekarnik, śpimy w jednym pokoju na dmuchanym materacu, bo tylko tam jest zrobiona podłoga, ale jest ciepło i jest SUPER! Nasz dom potrzebuje jeszcze duuużo pracy i dużo wkładu finansowego. Zapał do roboty mamy ale z tym drugim nie jest już tak kolorowo. Nawet Ci, którzy nie budowali domu są świadomi tego ile taka inwestycja pochłania pieniędzy. Nasze zostały pochłonięte wszystkie. W sumie i tak nie robiliśmy żadnych wymyślunków. Chcieliśmy standardowy dom, z pokojami dla dzieci z sypialnią i częścią dzienną, która znajduje się na dole. Proste, w miarę nowoczesne wnętrza, bez żadnych kociokwików. Okazuje się jednak że i standard jest w cenie, ale najpotrzebniejsze mamy! Chłopaki się za klimatyzowali, obyło się bez płaczu, zresztą oni bardzo lubili "budowę". Filip świadomy całej sytuacji nie raz mówi mi że w mieszkaniu mieszka teraz "Pani", my mamy nowy dom a on pokój w "łapki". Ganiają się chłopaki w tą i z powrotem, muszę być czujna jedynie przy schodach. Oczywiście wiedzą że nie mogą wchodzić na nie sami, ale nie raz słyszę jak Filip podjudza Olafa "Olafku, chodź na górę, chodź" Swoją drogą stali się strasznie nieposłuszni, a jeszcze jak zawrą sojusz to już prośby i groźby nie pomogą.

Nieoceniona pomoc
...niemalże w każdym pomieszczeniu
Stylowe oświetlenie...
 Nie mogę nacieszyć się zmywarką, wiem że to głupie w tych czasach, ale do tej pory jej nie miałam. Chodź na początku zawiodła mnie swoimi małymi wymiarami, bo według panów od mebli nie zmieściła by się większa, to sprostała moim oczekiwaniom. Cieszę się również z sypialni. Na razie jeszcze nie używanej, bo goły beton na podłodze, ale jak sobie pomyślę że to będzie nasz azyl, nasze miejsce (Filipowi i Olafowi wstęp wzbroniony:)), ehhh, super! Cieszę się z wanny, chociaż też jeszcze  nie da się z niej korzystać:) Cieszę się z dużych okien, dzięki którym nasze poranki są dłuższe, bo wcześniej, w bloku do godziny 8.00 miałam wrażenie że jesteśmy w norze. Cieszą mnie okna dachowe, przez które mogę popatrzeć na księżyc przed zaśnięciem. Cieszy mnie duże podwórko, a bardziej cieszy mnie fakt że cieszą się z tego dzieci.
Jedynie martwią mnie schody. Chociaż plan domu wybieraliśmy świadomie, to teraz zadaję sobie pytanie jak my się zestarzejemy w tym domu. Już teraz strzykają mi kolana jak po nich biegam. E tam, co się będę martwić na zapas. Jest super!

Nie każdy ma widok wschodzącego słońca nad lokalną statuą wolności...
... i zachód słońca nad zalewem!