sobota, 27 września 2014

Blogowanie pracującej mamy

Nie ma co kryć, łatwo nie jest. Od trzech miesięcy, od kiedy pracuję wywalone jest wszystko do góry nogami. W naszym mieszkaniu totalna sodoma i gomora, trzeba uważać aby się do czegoś nie przykleić, obiadu nie ma, bo wszyscy jemy poza domem. Zabawek już nawet nie sprzątam, tylko delikatnie je podgarniam do kąta, łóżek nie ścielę bo wychodzimy rano a wracamy wieczorem istny bajzel!
Może tak strasznie nie jest, jak to przedstawiłam, w miarę możliwości i chęci trochę bałagan ogarniam. Wszystkie domowe czynności typu: pranie, sprzątanie, gotowanie muszę robić albo rano przed pracą, albo w nocy kiedy chłopcy już śpią. Przekonałam się, że grunt to dobra organizacja, ale czasu dla siebie nie mam już zupełnie. Nie biegałam już od trzech miesięcy, również już teraz nie ćwiczę. Ze łzami w oczach, bezradnie patrzę jak rośnie mi wałek na brzuchu i cellulit na tyłku. A gdy jestem w sklepie teściowa podrzuca mi pączki, ciastka i drożdżowe buły.
Często gdy siadam wieczorem do komputera już nie mam siły aby sklecić kilka mądrych zdań i pisanie bloga również sobie odpuszczam. Zresztą, często zasypiam z chłopakami usypiając ich, a wtedy to już po wieczorze.
Gdy wracam z pracy chcę zrekompensować chłopakom czas który spędzili beze mnie. Zostawiam często wtedy wszystkie domowe czynności i idziemy do biblioteki albo na dwór. Ale nie raz zdarza się tak, że wracam zmęczona, zła, głodna i włączam chłopakom bajki. I myślę że nie raz pracująca mama się z tym spotkała. Staram się jak najczęściej wynagrodzić im stracony czas, tym bardziej że bardzo za nimi tęsknię, ale nie zawsze jestem w stanie.
Cała ta nowa sytuacja nauczyła mnie doceniać weekendy, które teraz kocham bardziej niż zwykle. Pomimo tego że w soboty też często pracuję, to jednak szybko zleci i półtora dnia mam tylko dla rodziny! No właśnie, dzisiaj sobota, hurra!!!


wtorek, 9 września 2014

Absolwent i do tego trzyletni

Ważny etap się zakończył w życiu mojego starszego synka. Filipek ukończył żłobek. Dużo psioczyłam na żłobek ze względu na te jego ciągłe choroby, ale gdy zostawiłam go tam ostatni raz i jechałam do pracy było mi trochę szkoda. Wspominałam sobie ten miniony rok. Filipek bardzo chętnie chodził do żłobka, nauczył się samodzielności, pięknie śpiewa i maluje, odróżnia kolory i kształty. Jest bardzo otwarty, bystry, bardzo ładnie bawi się z innymi dziećmi, a i nie raz w piaskownicy zwrócił uwagę starszakowi.


Dzięki temu że uczęszczał do żłobka nie miał żadnych problemów z adaptacją w przedszkolu. Pierwszego dnia trochę się wystraszył bo przed salą było gwarno, dużo ludzi i inne płaczące dzieci. On sam nie płakał, poszedł do przedszkola świadomy. Wiedział że jest już duży, a duże dzieci chodzą do przedszkola, do nowych Pań, nowych dzieci i nowych zabawek, tylko takie dzidziusie jak Olaf chodzą do żłobka. Już po pierwszym dniu powiedział że było "supel", i że tam właśnie chce chodzić. W kolejnych dniach rano, już nas tylko poganiał "jus, jus? Mogę jus iść do nowych dzieci?"


A wczoraj miało miejsce następne bardzo ważne wydarzenie w naszym życiu. Otóż Filip skończył 3 latka! Od kilku dni Filip mówił do mnie "mamo daj mąkę, będę robił tort", a zapytany ile ma teraz lat mówi "wsystkie".
Ehh, trzylatek... Nigdy nie przeżywałam tak swoich urodzin, jak przeżywam urodziny swoich dzieci. Cofam się pamięcią do dnia porodów, do pierwszych chwil, dni spędzonych z nimi. Pamiętam jak spacerowałam z malutkim Filipkiem w słoneczne, jesienne dni. Pamiętam tę euforię w rodzinie, w końcu dziadkom urodził się pierwszy wnuk. I nasz strach, jak to teraz będzie? Do tej pory ze śmiechem wspominamy jak z czterodniowym Filipem pojechaliśmy na izbę przyjęć do szpitala bo płakał. Pani doktor spytała się nas czy to nasze pierwsze dziecko? Kiwnęliśmy głowami. "Widać, przecież małe dzieci płaczą"- odpowiedziała z przekąsem. Piękne chwile, chce je pamiętać jak najdłużej. Moje maluszki rosną i ich urodziny są dla mnie dniami szczególnymi.



W tym roku nie było hucznego przyjęcia z różnych względów, mam nadzieję że mi to syn wybaczy. Ale najbliżsi nie zapomnieli o Filipku. Nawet do snu wczoraj Filip sobie śpiewał "sto lat, sto lat".
Sto lat, a nawet dłużej w szczęściu i w miłości życzymy Ci Synku. Pamiętaj że naszym szczęściem i miłością jesteś Ty i Olaf!!!