Rzec by można, Święta , Święta i po Świętach... Ale nie u nas. My wciąż żyjemy Magią Świąt, chociaż dzisiaj już matka w pracy a dzieci w żłobku i przedszkolu. Filip wciąż się pyta kiedy znowu będą Święta? A bo w Święta było fajnie: mnóstwo prezentów, grono gości, rodzinne oglądanie telewizji do nocy, jedzenie w łóżku, nie mycie zębów wieczorem...:)
Ale od początku!
Przygotowywania zaczęłam kilka dni przed, chodź kilka rzeczy mogłam zrobić wcześniej ale jak zwykle zostawiłam na ostatnią chwilę.W tym roku postanowiliśmy sami robić ciasta (ja) i wędliny (Michał). Dla mnie było dużo łatwiej bo miałam dwóch świątecznych "pomocników". Oj lubią chłopaki zamieszać, nie ważne co aby łapki wsadzić, rozsypać mąkę, podzióbać w cieście... A potem " Mamo już mi się nie chce", gdzie cała kuchnia do sprzątania zostaje dla mnie. Ale niech się chłopaki uczą. Będą w przyszłości piekli ciasta swoim żonom:)
|
Praca zespołowa |
|
Olaf debiutował, ale radził sobie świetnie, surowe ciasto można było znaleźć nawet za doniczkami na parapecie |
|
Ręce, które zrobią pierniczki |
|
Dosłowne "pierniczenie" |
|
I tutaj moja duma! Dekoracja należała tylko i wyłącznie do Filipa |
Mam hopla na punkcie świątecznego wystroju domu. Lubię lampki, łańcuchy i wszelkie ozdoby na oknach, ścianach i drzwiach. Niestety w tym roku trochę nawaliłam. Koniec roku miałam dosyć ciężki i nie zaplanowałam wszystkiego w czas. Dlatego niektóre rzeczy, jak poniższy stroik wyszedł trochę jak strach na wróble. Nie było już czasu na latanie po lesie i zbieranie szyszek i gałęzi, potem ich malowanie, ale w następnym roku zacznę to robić już jesienią. A pomysłów miałam mnóstwo, a tu taki klops!
|
Stroikopodobny twór |
|
Lubię tworzyć świąteczną atmosferę: ubierać choinkę, piec, gotować, słuchać kolęd... Chociaż z tym ostatnim miałam w tym roku problem. Cały czas spotykałam się z oporem chłopaków. Co gorsza gdy jeszcze te kolędy śpiewałam, słyszałam "Maaamooo, nie śpiewaj!" nawet Olafek, który jeszcze nie umie mówić, powtarzał "mama ne ne". Chociaż chciałam to robić dla nich byłam zmuszona robić to pod ich nieobecność.
Nie lubię narzekania, że nie czuć Świąt. Trzeba się postarać żeby je poczuć, bo samo to nie przychodzi. Kolędy, zapachy, przygotowania, radość! Jedynie pogoda jest nieprzewidywalna. Ale i temu można poradzić. My namalowaliśmy płatki śniegu na oknach:)
|
Moja wystawka coraz większa | | | | |
|
|
|
|
Same święta były bardzo udane. Bardzo rodzinne i ciepłe. Pierwsze Święta w nowym domu. Pełne prezentów, szczególnie dla dwóch moich małych młokosów. Od nas dostali trampolinę, ale oni jeszcze o tym nie wiedzą. Wiem że to może okrutne, damy im ją wiosną, teraz by nie zrozumieli i byłby płacz. Mam nadzieję że wybaczą. Poza tym dostali samochody (w sumie sztuk 6), jeden motor, młotek, zestaw lekarza, zestaw zabawek do kąpieli i dwie bramki piłkarskie.
Lubie to siedzenie przy stole i wciskanie w siebie jedzenia. Nigdy się wtedy nie hamuje tylko pałaszuje. W te Święta zjadłam rekordowo dużo słodyczy, nie mając przy tym wyrzutów sumienia. Ale już niedługo, po Nowym Roku biorę się znowu trochę za siebie bo dupka rośnie.
W drugi dzień Świąt spadł już śnieg. Nasze sanki zostały z rana wyciągnięte ze strychu i oczywiście od razu wypróbowane.
I jakby to Filip powiedział "fajne te Święta!"
|
Świętujemy |
|
Chociaż stół zastawiony po brzegi, dzieci na kolację jadły płatki z lekiem |
|
Chociaż jeszcze nie Sylwester ale tańce były... |
|
...i tańczyli wszyscy, według Filipa, długo i szczęśliwie. P.S. Odkąd słyszał świąteczne życzenia wszystko u niego kończy się "długo i szczęśliwie" |
|
|