czwartek, 31 lipca 2014

Jeśli zmiany, to tylko na lepsze

I  u nas szykuje się wiele zmian. Zmiany w całej rodzinie i u każdego z osobna. Ale jak powiedziała nasza bardzo dobra znajoma "jeśli zmiany, to tylko na lepsze" i w całości się z nią zgadzam. A więc zacznijmy odemnie.  Wróciła Matka do pracy. Na naszym wschodzie nie lekko jest z pracą, można szukać jak wiatru w polu, dlatego postanowiliśmy wspólnie z mężem zaryzykować i sobie to miejsce pracy stworzyć. Korzystając z okazji że Michał pracował kiedyś w branży odzieżowej, postanowiliśmy spróbować i my. Otworzyliśmy sklep używaną odzieżą. Okazuje się, że doba robi się za krótka, pracy dużo, nie raz zarywamy noce a obowiązki przy dzieciach wciąż te same, ale jak narazie jesteśmy zadowoleni.
W związku z tym że pracuję Olafek został pod opieką Niani. Bałam się jak zniesie rozłąkę ze mną bo straszna z niego pijawka, ale poradził i on. Filip chodzi do żłobka, ale od września już będzie przedszkolakiem. I z racji tego że się wkrótce przeprowadzamy będzie to przedszkole w innej miejscowości. No właśnie, przeprowadzamy się. Do pięknego, dużego domu z wielkim podwórkiem. Życzyliśmy sobie tej przeprowadzki składając noworoczne życzenia. Ziściło się. Będzie sypialnia dla rodziców z wygodnym łóżkiem (wreszcie!), pokój dla chłopaków, łazienka z dużą wanną (do tej pory mieliśmy jedynie brodzik), kuchnia ze zmywarką, kominek... Długo na to czekaliśmy, ciężko pracowaliśmy... Z drugiej strony, wyprowadzimy się z mojego ukochanego mieszkania. Będę tęsknić za nim. To już 10 lat jak tu mieszkam (z przerwą na wyjazd do Anglii). Będę tęsknić również za moim osiedlem, tutaj kiedy nie wyjdę z dziećmi, zawsze jest z kim porozmawiać, zostawimy tu kilka fajnych, zaprzyjaźnionych mam. Ale jeśli zmiany to tylko na lepsze!

wtorek, 15 lipca 2014

Mówiący Syn Pierwszy

Jeszcze nie tak niedawno, bodajże w lutym pisałam o słabej mowie Filipka. Mówił wtedy tylko kilka wyrazów i to po swojemu. Teraz nawija jak nakręcony. Buzia mu się nie zamyka i z każdym dniem mówi coraz więcej. Jego mowa staje się coraz bardziej wyraźna, bogatsza w nowe słowa i prawidłowa gramatycznie. Moje dziecko niesamowicie mnie zaskakuje. Zdarza się nawet że czasami jak coś powie, nowego czy śmiesznego, odwracam się rechoczę sama do siebie, poważnieję i dopiero mu odpowiadam.
Filip potrafi mi już coś opowiedzieć, nie raz jeszcze się przytnie bo brakuje mu słów, ale ogół sytuacji przedstawi. Zdarza mu się również gadać do siebie podczas zabawy.
Na przykład, któregoś ranka stał przy oknie i tak sobie nawijał: "Fiłyp spał. Fiłyp obudził. Ptaszek tes obudził. Sonecko świeci. Tato tes obudził. Fiłyp obudził tate, z mamą, razem."
Potrafię nawiązać z nim prawdziwą "dorosłą" rozmowę gdzie ja pytam, on odpowiada lub odwrotnie. Potrafi mi też opowiedzieć co było w żłobku, najczęściej jest to "Mamo, nie biłem Ksawerego klockami" albo "Mamo biłem Ksawerego klockami"
Zdarza mu się zwrócić mi uwagę np:
"Mamo, nie słuchasz Fiłypa!"
"Mamo dugo ogladasz, teraz Fiłyp, włącz miniminipluspeel"
albo ostatnia nasza rozmowa w samochodzie:
Śpiewaliśy cos sobie podczas powrotu od babci i wystukiwałam rytm stukając ręką o kierownicę.
"Mamo, nie tukaj, kierownica pęknie" - mówi Filip
"Nie pęknie" - odpowiedziałam i stukałam dalej
"Mamo nie tukaj, kierownica pęknie!!!" - niemal na mnie krzyknął
"Dobrze, dobrze, przepraszam" - odpowiedziałam
"Mamo nie rób tego więcej!... I słuchaj Filipa! Mamo, niegrzeczny jesteś!



Ale potrafi również powiedzieć mi coś miłego:
"Fiłyp kocha mame, tate tes, Olafka tes, Pejka tes, Ciocie Anie tes, Jomka tes, Kinge tes...
albo
"Mamo, ładny jesteś..."



piątek, 4 lipca 2014

Chodzący Syn Drugi


Wyobraźcie sobie, taka sytuacja: Lato, ciepło, chociaż bardzo pochmurno, ale powietrze świeże, wilgotne i pachnące. Ja spaceruję po parku, wokoło spokojnie, prawie nie ma ludzi, tylko gdzieś nieopodal trwa sesja ślubna Młodej Pary. Przyroda przepiękna, wszystko rozkwita w pełni: zielone drzewa i piękne, kolorowe kwiaty. A ja spaceruję, powoli przystępuję z nogi na nogę i ... nie niosę na rękach żadnego ze swoich synów, nie pcham żadnego rowerka czy samochodzika, mało tego nie pcham nawet wózka! Oni idą sami! Na własnych nogach, obaj! Nie koniecznie chodnikiem i nie koniecznie w kierunku w którym zmierzamy, ale idą! O ile życie staje się prostsze. I w końcu mój kręgosłup się doczekał tego dnia, gdy nie jest obciążony żadnym z  dzieci. Krzyczą, piszczą, przewracają się, potem płaczą ale to nie jest ważne, ważne że idą sami!

Za słodko by było. Jednak jeszcze nie można puścić Olafka samopas, trochę trzeba go jeszcze asekurować, nie zawsze patrzy pod nogi, ale doskonali umiejętność bardzo szybko. Nie raz po prostu nie chce mu się chodzić i przykleja mi się do nóg próbując się wdrapać no i muszę go nieść. A bardzo lubi Olafek być noszony.
Olafek rozpoczął swoją przygodę z chodzeniem gdy miał rok i miesiąc (identycznie jak Filipek). Później jednak jakiś miesiąc znowu przeraczkował. Nie wiem dlaczego, może się zraził? Ale teraz chodzi już bardzo chętnie.  Jeszcze tylko w mieszkaniu, w miejscach gdzie są płytki nie czuje się stabilnie ale staje się coraz odważniejszy.
Tak na marginesie muszę jeszcze wspomnieć o naszym Parku. Niedawno został zmodernizowany i nabrał całkowicie innego charakteru. Wcześniej służył raczej do wypicia wina na ławeczce, oprócz kilku wybrakowanych ławek nic w nim nie było. Teraz to co innego, przyciągnęło to miejsce wielu ludzi, przychodzą tu rodzice z dziećmi lub zakochane pary. Park stał się wizytówką naszego miasta, a na dodatek to miejsce z historią. My też lubimy tam chodzić, uspokaja mnie to miejsce i wprawia w dobry nastrój.

W Parku powstał dla dzieci labirynt z małych drzewek. Filip ganiał się w nim już nie raz, ale tym razem i Olaf świetnie się bawił. Do tej pory ganiał się ale na matczynych rękach.
 Fajnie jest mieć chodzące dzieci. Wyrastamy już powoli z okresu niemowlęcego: z pieluch, nocnego płaczu, ząbkowania. Moi synowie stają się coraz starsi. Niedługo będą przedszkolakami, potem uczniami, studentami, mężami, ojcami! Jejku, zaraz się rozbeczę...