Wyobraźcie sobie, taka sytuacja: Lato, ciepło, chociaż bardzo pochmurno, ale powietrze świeże, wilgotne i pachnące. Ja spaceruję po parku, wokoło spokojnie, prawie nie ma ludzi, tylko gdzieś nieopodal trwa sesja ślubna Młodej Pary. Przyroda przepiękna, wszystko rozkwita w pełni: zielone drzewa i piękne, kolorowe kwiaty. A ja spaceruję, powoli przystępuję z nogi na nogę i ... nie niosę na rękach żadnego ze swoich synów, nie pcham żadnego rowerka czy samochodzika, mało tego nie pcham nawet wózka! Oni idą sami! Na własnych nogach, obaj! Nie koniecznie chodnikiem i nie koniecznie w kierunku w którym zmierzamy, ale idą! O ile życie staje się prostsze. I w końcu mój kręgosłup się doczekał tego dnia, gdy nie jest obciążony żadnym z dzieci. Krzyczą, piszczą, przewracają się, potem płaczą ale to nie jest ważne, ważne że idą sami!
Za słodko by było. Jednak jeszcze nie można puścić Olafka samopas, trochę trzeba go jeszcze asekurować, nie zawsze patrzy pod nogi, ale doskonali umiejętność bardzo szybko. Nie raz po prostu nie chce mu się chodzić i przykleja mi się do nóg próbując się wdrapać no i muszę go nieść. A bardzo lubi Olafek być noszony.
Olafek rozpoczął swoją przygodę z chodzeniem gdy miał rok i miesiąc (identycznie jak Filipek). Później jednak jakiś miesiąc znowu przeraczkował. Nie wiem dlaczego, może się zraził? Ale teraz chodzi już bardzo chętnie. Jeszcze tylko w mieszkaniu, w miejscach gdzie są płytki nie czuje się stabilnie ale staje się coraz odważniejszy.
W Parku powstał dla dzieci labirynt z małych drzewek. Filip ganiał się w nim już nie raz, ale tym razem i Olaf świetnie się bawił. Do tej pory ganiał się ale na matczynych rękach.
Fajnie jest mieć chodzące dzieci. Wyrastamy już powoli z okresu niemowlęcego: z pieluch, nocnego płaczu, ząbkowania. Moi synowie stają się coraz starsi. Niedługo będą przedszkolakami, potem uczniami, studentami, mężami, ojcami! Jejku, zaraz się rozbeczę...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz