środa, 20 sierpnia 2014
Chłopaki - żłobiaki
Długo myślałam, zrobić to czy nie?! Pełna doświadczeń z chorobami Filipa, twierdziłam że w przypadku Olafka, jeśli nie będę musiała, nie zrobię tego. Do ostatniej chwili się wahałam ale stało się... Olaf poszedł do żłobka. Mam w domu dwóch żłobkowiczów. Dwóch znowu chorych. Znowu pod opieką Niani.
Nadal się zastanawiam czy to nie był durny pomysł z posyłaniem Olafka do żłobka, skoro niedługo się wyprowadzamy. Niby niedaleko, ale nie wiem czy będzie nam się chciało jego jedynego wozić do żłoba 20 km w jedną stronę. Pewnie nie. Ale moja ciekawość jak Olafko przyjmie na klatę żłobek była większa.
Generalnie chciałam aby doświadczył czegoś nowego, uczył się bawić w grupie, żeby zaczął jeść. Ekonomiczny punkt całej tej sytuacji też jest bardzo ważny. Nasza Niania jest bardzo sympatyczna, ale jednak żłobek jest po prostu sto razy tańszy. A i bardzo wygodnie jest dwóch moich młokosów zawieść w jedno miejsce i obu ich z stamtąd odebrać. Tym bardziej że Matka pracująca, zabiegana, zmęczona...
Olafek był w żłobku dopiero cztery dni, bo poza tym jest cały czas zasmarkany. Nową sytuację zniósł w miarę dobrze. Płacze jak Pani go zabiera do sali, ale zaraz się uspokaja. Bardzo szybko się czymś interesuje i zapomina. Dużo śpi, czasami płacze, każe się nosić na rękach i prawie wcale nie je.
Ja sama do całej sytuacji podeszłam o wiele spokojniej niżeli to było z Filipem. Płacze również w domu, nie je również w domu, cały czas wymusza noszenie na rękach również w domu. Więc jego zachowanie w żłobku jest normalne. Były dzieci w grupie Olafka które wiszczały, płakały i histeryzowały przez kilka pierwszych dni. U nas było w miarę normalnie. Co nie oznacza że gdy zostawiam go tam to się nie martwię. Martwię się i to bardzo, zawsze gdy nie ma przy mnie Filipa i Olafka to się martwię. Po pracy lecę po nich jak na skrzydłach i przez resztę dnia chodź padnięta, nie mogę się nimi nacieszyć!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz