poniedziałek, 17 marca 2014

Mamy nowe farby


Filipek ostatnio bardzo polubił malowanie farbami. Pierwsze podejście do farb zrobiliśmy jak miał dwa lata, ale wtedy nie bardzo rozumiał z czym to się je. Pomazane było wszystko wokół, a jeszcze jak nasz tato zobaczył czarne plamy na dywanie, ho ho, oberwało się nam. Więc farby poszły w odstawkę.
Po kilku miesiącach postanowiliśmy spróbować ponownie i było o niebo lepiej. No może jeszcze mamy i taty nie namalował, ale już były koła i trójkąty. Ogólnie lepiej operował pędzlem, nie rozlewał tyle i sumie malowanie farbami również dla mnie stało się przyjemnością.
Niedawno kupiłam mu nowe, bo stare się nam skończyły. Całe 12 kolorów. Oczy mu rozbłysły jak je zobaczył, ale najpierw służyły mu do budowania wieży.
Potem już za każdym razem, jak Olafek przysnął, przychodził do mnie Filipek i mówił cicho do mnie " mamo kajke pełu, fabką" co oznacza "daj Matka papier, będę malował".
No cóż, rozkładam mu wtedy gazety na kuchennym stole, daje farby (oczywiście nie wszystkie), pędzle, papier i zaczyna się zabawa. Często go wtedy spod zlewu obserwuje. Najpierw delikatnie macza pędzlem w farbie, potem już tym pędzlem wybiera farbkę jak łyżeczką. Potem jeden paluszek, drugi... Co raz spojrzy na mnie pytająco, oczekując "nie wolno". Jeśli nie słyszy sprzeciwu, trzeci paluszek...,w  końcu jest! Cała rączka w farbie i odbijanie pieczątek na papierze.
Nie raz denerwuje się, bo takie piękne farby, za dzieciaka można było pomarzyć, a on je dozuje na rękę dalej i miesza kolory jasne z ciemnym nie myjąc pędzla. Oddycham tedy głęboko i myślę sobie "przecież to koszt ok. 10 zł, kupię mu nowe, niech się dziecko bawi", ale potem poprawiam się i myślę, że muszę go nauczyć jak poprawnie się tym sprzętem obsługuje. Bo kto jak nie ja? Żeby nie było wstydu jak pójdzie do żłobka i zacznie te farby wylewać na siebie.
















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz