czwartek, 6 marca 2014

Masa solna-podejście pierwsze

Z moim starszakiem staram się jak najczęściej spędzać czas kreatywnie. Wiadomo, gdy pogoda wymaga wiele do życzenia, staję na głowie aby nie włączać mu bajek w telewizji. No i z drugiej strony zająć czymś te moje dziecko aby mi się nie plątało znudzone pod nogami.
Wstyd się przyznać, ale nigdy nie miałam do czynienia z masą solną, może kiedyś w szkole ale jakoś nie pamiętam. Postanowiliśmy z Fifim spróbować, i podczas gdy nam Olaf przysnął wzięliśmy się do pracy.
Dla Filipka wyrabianie ciasta okazało się większą frajdą niż lepienie figurek i potem ich malowanie. W sumie mogłam się tego spodziewać, jak robiliśmy w tamtym roku pierniczki na Boże Narodzenie, było podobnie. Zabawa z mąką była fajniejsza niż robienie ciastek.


Filip nie miał tyle radochy co Matka. Uwielbiam tego typu zabawy: malowanie farbami, rysowanie itp. Dosłownie cofam się do lat dzieciństwa gdy bardzo lubiłam to robić. Cieszę się że moi chłopcy wchodzą w wiek gdy też będą tak spędzać czas, a ja bardzo chętnie będę im towarzyszyć.

 Dla Filipa podobało się odbijanie jego kończyn, (swoją drogą fajna pamiątka zrobiona własnoręcznie) i dłubanie nożem w masie solnej.








Filip do tej pory malował jedynie na papierze i się do tego przyzwyczaił. Nie chciał malować figurek, wołał "mamo kajke pełu" co oznacza "kartkę papieru". A malować bardzo lubi:) I ja pomiędzy zmywaniem i mieszaniem w garnku dolatywałam i malowałam figurki.




Chyba kończą się nam farby...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz