piątek, 28 lutego 2014

Dlaczego moje dzieci to niejadki?

Pytam! Dlaczego moje dzieci to niejadki? Co ja takiego złego robię że one nic nie jedzą. Czy im nie smakuje? Przecież ja nic innego nie robię tylko wymyślam: sosiki, dżemiki...
Piję kawkę, ale tylko Inkę
Oglądałam kiedyś "Super Nianię", nie miałam jeszcze wtedy dzieci, ona propagowała tam "atrakcyjne" jedzenie dla dzieci, nie nudne, kolorowe. Owszem również się do tego przychylam, ale nie jestem w stanie 5 razy dziennie serwować im "kinder menu". Czasami jest kanapka, płatki na mleku i inne bardziej przyziemne rzeczy, bo z dwójką maluchów to trudne.
Staram się również aby w miarę możliwości posiłki były wspólne. Najczęściej aby Filip jadł razem z Olafem. Bo gdy jednego karmię a drugi się bawi, to nie ma sensu. Wymaga  to odemnie niezłej gimnastyki aby karmić obu na raz, ale to też nie działa.
Ostatnio przeczytałam na jednym z blogów aby po prostu zniechęcić dziecko do jedzenia. Spróbowałam. Powiedziałam Filipowi, że niedobre, żeby nie jadł i ja z chęcią dokończę. Ffi na to "mama je". Nie działa.
Cała ta sytuacja doprowadza mnie czasami do szału. Najczęściej wtedy, kiedy chcę wyjść z nimi na długi spacer i chcę żeby się najnormalniej w świecie się najedli, bo nie będzie nas 2, może 3 godziny. Często jest tak, że wychodzą głodni, a ja kupuję jakąś bułe lub rure z kremem, bo szkoda mi, myślę że są głodni.
Zdjęcie jedynie pozowane, bo obiad nie został zjedzony
Ostatnio gdy Filip doprowadził mnie już do łez, powiedziałam "nie chcesz, nie jedz". Myślę, wezmę go na przetrzymanie. Ale nie mogę wytrzymać jak jest godzina 16.00 a on do tej pory zjadł dwa gryzy kanapki.
Kiedyś gdy widziałam w telewizji jak mamy biegają za dziećmi z miską zupy po mieszkaniu, strasznie mnie to śmieszyło, teraz sama tak robię. Jeszcze jak na świecie nie było Olafka byłam zwolenniczką (nadal jestem) świadomego jedzenia. Żadnej zabawki, książeczki, broń boże telewizji przy jedzeniu. Jedzenie tylko i wyłącznie w kuchni i przy stole. Jak Filipek był mały, udawało mi się to egzekwować. Później z dwójką, bywało różnie. Teraz jak nie jedzą przez cały dzień, często wieczorem karmię przy bajkach.
Gdy karmię Olafka, razem z jedzeniem niosę mu jakąś zabawkę, aby mógł się w tym czasie czymś zająć, bo bez tego ani rusz.
Pierwsza marchewka Olafka w jego piątym miesiącu życia
Wczoraj był Tłusty Czwartek. Mąż na stole zostawił nam pełną miskę faworków. Pomyślałam sobie że pewnie nie odpędzę od niej Filipa, i co? Nawet nie był zainteresowany.
Często inne mamy piszą na blogach że dzieci jak widzą coś nowego na talerzach rodziców to aż palą się do jedzenia. Ja niestety nigdy tego nie doświadczyłam. Inne dzieci w mojej rodzinie pochłaniają jedzenie, automatycznie otwierają buzię, łykają i czekają na więcej. Po prostu zazdroszczę.
Wiem, wiem, chciało by się powiedzieć"nauczyłaś, to masz", ale to nie jest takie proste. Łapię się już wszystkiego aby cokolwiek zjadły, bo jest mi szkoda, jak w porze obiadowej jeszcze nic nie miały w ustach. Albo jak rano muszę podać leki, wiadomo że powinno to wyprzedzić śniadanie.
Bo na świecie nie ma nic piękniejszego jak widok dziecka, oprócz dziecka śpiącego, pałaszującego miskę zupy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz