czwartek, 20 lutego 2014

Dzień świstaka

          Czy nie mieliście wrażenie że każdy dzień wygląda dokładnie tak samo, nie zależnie od pory roku czy dnia tygodnia? I nie piszę tu o zwykłej codzienności. Czy to jest wtorek czy niedziela, Święto Pracy, pierwszy dzień wiosny, Boże Narodzenie czy wesele kogoś z rodziny, dzień zaczyna się i kończy tak samo. Mój dzień świstaka zaczyna się od śniadania, a raczej walczenia aby zostało zjedzone, potem ubieranie, mycie buziek i o zgrozo ząbków. Już jako tako jesteśmy przygotowani do rozpoczęcia dnia, ale jeszcze trzeba ku temu stworzyć warunki. Następny etap: porządki czyli ścielenie łóżek i odkurzanie. Z tym ostatnim nie jest tak łatwo, bo moje dzieci uwielbiają rzeczy które są dla nich niedozwolone, a z mojego punktu widzenia są wogule nie atrakcyjne, bo co na przykład jest fajne w pilocie czy w telefonie? No dobrze, ale wróćmy do odkurzacza. Moje starsze dziecko cały czas krzyczy: "daj, daj, daj, Fifi siam!", a młodsze co gorsze cały czas się przy odkurzaczu pionizuje. Więc odkurzanie 50 metrów kwadratowych to nie lada wyzwanie. Gorsze jest tylko zmywanie podłogi, ale już mam na nich sposób, wsadzam ich do "karceru", do łóżeczka ze szczebelkami, no i grzecznie czekają.
Powyższe czynności robię 365 razy w roku. Jeśli jako tako się obrobię, mamy już godzinę 9.30, zaczynamy zabawę. Potem drzemka Olafa, a z Filipem robimy obiad (oczywiście staramy się w ciszy, wiadomo). Olaf się budzi i Filipek idzie spać. Wtedy czas spędzam z Olafkiem oczywiście w ciszy. Wstaje Fifi jemy obiad i Olaf się kładzie na drugą drzemę i w tym czasie w ciszy oczywiście spędzam czas z Fifim. Gdy już będzie po tych nieszczęsnych drzemkach, jest godzina około 16.00, mamy czas na zabawę.
Powyższy schemat występuje codziennie, oczywiście między czasie wychodzimy na dwór, najczęściej na drzemkę Olafa, ale to zależy od dnia. Czasami uda się coś zrobić ponad program: umyć brodzik w łazience, powycierać kurze lub posprzątać w szafie. Często angażuje w to moje dzieci i w formie zabawy "pomagają" mamie. Mam później dwa razy więcej pracy, no ale jakoś sobie radzimy.
Przechodzimy do wieczornego rytuału zaczynającego się około 19.00. Swoją drogą myślę że to jest godzina kąpania dzieci w większości domów. Najpierw do wanienki wskakuje Olaf, potem dołącza Filip, wyskakuje Olaf i z pomocą przychodzi tata, które kąpie Filipa, a Olaf już idzie na mleczko. Za chwilę dołącza do niego Filip, również z butlą mleka, ze swoim kocykiem (do nie dawna jeszcze ze smokiem). Zaczynamy usypianie. Wszyscy czworo kładziemy się na pościelone już wyro, chłopaki są odseparowani od siebie, którymś z nas, bo jakby leżeli obok siebie usypianie nie miało by sensu, bo zawsze wtedy dostają głupawki. Filipkowi czyta się bajki, obowiązkowo Kubusia Puchatka i Peppe, a Olafcio zasypia jeszcze przy piersi. Na "śpiocha" są przenoszeni do swoich łóżek.

Piżamiaki ze smokami

Wydawało by się że to już koniec obowiązków i rodzice mają relax, nic bardziej mylnego. Pierwsza pobudka Olafka jest około 24.00, druga o 4.00, oczywiście przy dobrym wiatrach bo bywa że częściej. No i Fifi wstaje na mleko jeszcze o 2.00, ale nie zawsze.
Nie zdążę zamknąć oczu jak już śpię, w nocy wstaję na tyle automatycznie że czasami nawet nie pamiętam. Nastaje następny dzień i...mogłabym skopiować powyższy teks i go wkleić i tak  znowu, znowu i znowu.

Czy Wy też macie dzień świstaka?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz