Chociaż przed nami już następny weekend, to my nie możemy się
"otrząsnąć" po poprzednim. Nie, nic złego się nie działo, wprost
przeciwnie, był bardzo przyjemny. W sobotę u jednej babci, w niedzielę u
drugiej. Tyle że Matce schodzi skóra z pleców, nie wiedzieć czemu, bo
niby się tak mocno nie opalałam. Filip obtarł sobie nogi nowymi
sandałkami i natarł sobie czegoś do oczu i przez kilka dni mu ropiały.
Nie obyło się bez wizyty u lekarza. Olafka za to cały czas coś w nocy
gryzie i najpierw miał jakieś dziwne plamki na plecach, a dwa dni później na
twarzy, również odwiedziliśmy gabinet lekarski.
Weekend super
fantastycznie gorący, w południe chowaliśmy się do domu.
Sobotę
spędziliśmy na budowie w warunkach typowo polowych.
Niedziela w sumie już spokojniejsza, grillowo - wypoczynkowa.
|
Na styropianie fajnie jest |
|
Że niby pomaga |
|
BOB vel FILIP BUDOWNICZY |
|
Sam nauczył się obsługiwać kran z wodą
|
Chrupy większe od Olafka
|
|
|
Chociaż w domu ma identyczną to i tak huśtawka Kingi jest fajniejsza |
|
|
Zasuwam tam... |
|
...i z powrotem | | |
|
|
|
|
|
|
No i kaczuszki, najciekawsza atrakcja dnia |
|
Zaglądają razem... |
|
... i każdy z osobna... |
|
... i jeszcze raz |
|
"Pić, pić, babciu kacuski pić" |
|
To Kaczuka moja |
|
Fifi pomaga chować kaczuszki przed burzą |
|
Robota zrobiona, kaczuszki bezpieczne |
|
Trochę wody dla ochłody i te Filipowe "mogę, mogę, Mamo naprawdę mogę skakać???"
|
"Ale naprawdę mogę???" |
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz