Często jak słońce świeci od samego rana, a ja nie uczesana, nie umalowana, w poplamionych dresach i ogólnie nie gotowa jeszcze aby wyjść z nimi na dwór, ubieram swoje dzieciaki i wypuszczam je na balkon. Pełzają tam wtedy, piszczą i gapią się na przechodniów.
Zabieram ich też tam gdy mam do rozwieszenia dużo prania. Bo gdy tego nie zrobię przyklejają się do drzwi balkonowych niczym glonojady.
Ostatnio wymyśliliśmy nową zabawę. Zakładam koc na suszarkę do bielizny i mają tam kryjówkę. Oczywiście nie mogę ich spuścić z oka nawet na sekundę bo Olaf się obija o wszystko i nie chciałabym aby ta suszarka się na nim złożyła. Zresztą balkon jest takim miejscem gdzie nawet dużych dzieci nie można zostawić samych.
Ja, kiedy siedzę z Fifim i Olafem na balkonie "staram się", bo to trudne z nimi, chodź na chwilę zrelaksować i odpocząć. Robię kawę, siadam na progu drzwi balkonowych, zamykam oczy i łapię promienie słoneczne. Nie trwa to długo niestety, ale dobre i to!
A tak było rok temu |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz