czwartek, 17 kwietnia 2014

Ciasteczkowe potwory

Gdy pada deszcz dzieci się nudzą. Zdarza się i u nas, ale staję na głowie żeby tak nie było, żeby nie włączać im często bajek chodź nie raz kusi.
Naszła mnie ochota na wymieszanie jakiegoś cista, nieważne jakiego, ja po prostu czasami tak mam, że muszę coś upiec. Nie ważne czy będzie to smaczne czy nie, zjedzone czy nie, robienie ciasta mnie odpręża i uspokaja. Raz na jakiś czas muszę coś zamieszać. Postanowiłam z tym poczekać na Filipka i tym samym zorganizować czas dzieciom na popołudnie. Mało kiedy pozwalamy sobie na takie harce w kuchni z Olafkiem, bo niestety maluch nasz jeszcze nie czerpie z takich zabaw radości. Ale na szczęście Olo zajął się rozpakowywaniem kostek rosołowych a potem skubał banana, co zajęło go trochę.
Filip oczywiście w podskokach radości zareagował na pomysł pieczenia ciasteczek. Pomógł mi wymieszać składniki, potem wałkował ciasto, robił ciasteczka. Było by nie fair gdybym napisała że to była taka słodka sielanka, bo oczywiście zdenerwowali mnie kilka razy. Nie obyło się też bez płaczu. Filip płakał bo ciasto przyklejało mu się do foremek a Olaf płakał bez powodu.
Na szczęście cała "operacja" nie trwała długo, ciasteczka się piekły i tylko mi cały bajzel został do posprzątania. Filip w tym czasie mył ręce "mamo SIAM!", więc zostawiłam go na stołeczku przy zlewie samego. W finale cały papier toaletowy został zalany, bo jak Filip stwierdził był...brudny!








I czasem myślę tak sobie " Na co ci to kobieto!" Słodyczy cała półka, nie ma komu jeść, cała kuchnia do sprzątania, ale poniższe obrazki rekompensują mi wszystkie trudy!






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz