Filipek w takich miejscach czuje się jak ryba w wodzie. Biega od jednej zabawki do drugiej nie mogąc się nacieszyć. Na topie oczywiście są samochodziki, na których można się odpychać nóżkami. Tylko jeszcze zjeżdżalnia przysparza mu trochę strachu. W sumie zjechał raz, ale nabrał takiej prędkości że chyba się przestraszył, bo już więcej nie chciał. W sumie robił jeszcze kilka podejść mówiąc " Mamo, Fifi nie bał", co oznacza "nie będę się bał", ale w rezultacie rezygnował ze zjazdu.
Zauważyłam że Filipek jest bardzo koleżeński. Jak zobaczył że do bawialni przyszedł inny chłopczyk skakał z radości. Pod samo wejście przyciągnął mu samochodzik i powiedział "opcyk, oć, sybciej, bumem z Fifisiem", jednym słowem zapraszał go do zabawy.
Na pewno będziemy częstszymi bywalcami bawialni, bo chłopcom się spodobało. Filipkowi na tyle że za każdym razem gdy odbieram go ze żłobka mówi mi że nie będzie się bał. Chodź nie za często. Pomyślałam że jest to świetny pomysł na nagrodę dla nich, jeśli na nią zasłużą...oczywiście!
Takie bawialnie są dobre od czasu do czasu, a już bardzo są przydatne w zimie ;-)
OdpowiedzUsuń